sobota, 18 marca 2017

KK - Dążąc do autentyczności

Ostatnio wsiąknęłam w świat książek. Mam teraz niezwykłą jak na mnie fazę koncentracji i zatapiam się w tekście zupełnie. Może dlatego, że pogoda za oknem jest deszczowa i nie sprzyja aktywności. Na tej fali przeczytałam m.in. niezwykle poruszającą lekturę "Musimy porozmawiać o Kevinie" Lionel Shriver. Pewnie nigdy bym po nią nie sięgnęła (a naprawdę warto!), gdyby nie to, że gdzieś w internecie natknęłam się na krótką informację o filmie pod tym samym tytułem z młodziutkim Ezrą Millerem w roli tytułowego Kevina. I to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. I na tyle zafascynował mnie ten związek matki z synem, że chciałam więcej z niego zrozumieć.



Książkę udało mi się wypożyczyć w bibliotece publicznej. I jedno co udało mi się zrozumieć to to, że wszyscy nosimy maski, a prawdziwa miłość może się zrealizować dopiero wtedy, gdy zdejmiemy je wszystkie. Inaczej kochamy wyobrażenie, kreację, a nie prawdziwą osobę.
W świat amerykańskiej bogatej rodziny zostajemy wprowadzeni po tym, gdy już uległ totalnemu rozkładowi, po wielkiej tragedii również wielu okolicznych rodzin, której bezpośrednią przyczyną był Kevin Katchadourian, od tego momentu znany jako KK. Matka, Eva Katchadourian z trudnością funkcjonuje w tym chaosie.
Narratorką książki jest matka i to z jej perspektywy czytelnik obserwuje nieidealne życie rodziny Katchadourianów-Plaskettów, jej systematycznie postępujący rozkład. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ jej widzenie świata, zainteresowania, różnią się diametralnie od spojrzenia jej męża, Franklina. Gdyby to on opisywał ich rodzinną historię, wypadki byłyby jeszcze mniej zrozumiałe, gdyż nie widział swego dziecka takim, jakie było, ale takim, jakie chciał, żeby było. Świadomie patrzył na syna nie jak na rozumnego człowieka, ale jak na plastyczny twór, który można kształtować według własnej woli, a więc zgodnie z myślą, że jeśli odpowiednio poruszymy mechanizm, to będzie wykonywać poprawnie swoją rolę. Wydaje się, że tylko matka rozumiała, że ten mechanizm posiada również duszę, która, mimo że skrypt był prawidłowy, powodowała błędy systemu. Ojciec jednak odrzucał fakt samoistnego powstawania błędów. Myślę, że dlatego, mimo całej wzajemnej niechęci, to związek Kevina z matką był silniejszy - nadawał ich postaciom autentyczność. Będąc ze sobą również udawali, jak wszędzie, ale w mniejszym stopniu, więc można powiedzieć, że mieli o sobie prawdziwsze wyobrażenie. Byli sobą zainteresowani. Myślę, że Kevin od razu wyczuł, że ojciec zbytnio go idealizuje, żeby między nimi pojawiła się szansa na prawdziwe uczucie, więc udawał takiego syna, jakim miał być, a jednocześnie testował matkę, która zachowywała się sceptycznie w stosunku do niego. Niszczył to na czym jej bardzo zależało, ale po to, żeby zobaczyć ile jeszcze wytrzyma ze swoją maską niekochającej-kochającej matki. Jednocześnie jakby sprawdzał czy choć cień prawdy przebije się przez zaporę fałszu ojca, czy uda mu się zmącić idealną wizję relacji ojciec-syn.

KK - Dążąc do autentyczności

Ostatnio wsiąknęłam w świat książek. Mam teraz niezwykłą jak na mnie fazę koncentracji i zatapiam się w tekście zupełnie. Może dlatego, że ...